Look'acze :)

wtorek, 22 maja 2012

Chapter #1

Wściekła na samą siebie stanęłam na środku korytarza mojej cudownej szkoły i zrezygnowana opuściłam ramiona. Jak mogłam być tak bezmyślna by dać mojej najlepszej przyjaciółce wolną rękę i wybór? Stuknęłam się w czoło. Miałam wrażenie, że kłopoty dopiero się zaczną. Spojrzałam na zegarek. Pół do czwartej. Może uda mi się ją jeszcze złapać. 
Pobiegłam do szafki, włożyłam znajdującą się w niej kurtkę, włosy zawiązałam w luźny kucyk i wybiegłam stamtąd jak najszybciej mogłam. "Dobra Nancy, nie wszystko stracone" pocieszyłam się w duchu. Lecz tak naprawdę miałam bardzo odmienne zdanie. Gdzie teraz mam pójść, by odnaleźć Alice? "Myśl, myśl. Gdzie ten palant mógłby ją zabrać?". Hm. Do głowy cisnęło mi się mnóstwo miejsc. Ale od czego mam zacząć? Tego wszystkiego było za wiele, a czasu coraz mniej. OK. Może warto było by przypomnieć sobie wszystko od sedna? Wtedy mogłabym wysnuć jakieś konkretne wnioski. Właśnie dotarłam na przystanek, więc zatrzymałam się i spróbowałam logicznie pomyśleć. 
Alice była dla mnie jak siostra - właściwie to była siostrą, ale cioteczną. Młodsza ode mnie o rok, ale inteligencją przewyższała niejednego z moich znajomych i wcale nie koloryzuję. Dziewczyna była niesamowita jeśli chodzi o te sprawy. Miała jasne, włosy, które falami spływały po jej szczupłych ramionach i plecach. Tak tego będę jej już chyba do końca życia zazdrościć. Miała figurę modelki, a ja no cóż... Może to wina genów? I przy tym zostańmy. Jej twarz również była bez zarzutu. Jasna, promienna cera, zielone oczy ukryte za kolorowymi oprawkami okularów. Jakby tego było mało to była osobą uprzejmą i otwartą, a także potrafiła pocieszyć mnie w nawet najbardziej beznadziejnych momentach mojego życia. "Więc jak mogłam dopuścić do kłótni o coś tak banalnego?" Biłam się z myślami. Stop. To wcale nie jest coś błahego. To - a właściwie ON. To jego wina. Sprawcą całego zamieszania tj. naszej kłótni i chęć ucieczki Alice był właśnie Filip. Nie rozumiałam co ona widziała w tamtym facecie. Nie dość, że był od niej, aż 5 lat starszy to miał całe mnóstwo tatuaży, półdługie blond włosy, kolczyk w nosie (przez co kojarzył mi się z bykiem), słuchał naprawdę ostrego heavy metalu... i wiecznie miał brud za paznokciami. A na takie rzeczy zwracałam uwagę. I nie rozumiałam czemu on ich po prostu nie wyczyści? I co z nim? Czy on każdej nocy o północy udaje się na cmentarz, aby wykopywać zmarłych i zabawiać się z nimi? To przez to ta ziemia? 
Miłość jest ślepa. Dobra między nimi nie było żadnej miłości, bo ani to, ani tamto nigdy nie mówiło sobie nawet kocham. Na pierwszy rzut oka (oprócz wieeelkiego kontrastu) wyglądali, jakby żyli w wolnym związku. Hm. Może to i prawda. Tylko dlaczego akurat Filip? Ten idiota, który nie wytrzyma jednego dnia bez ziółek i mocnego ajerku? Ich związek był tajemnicą. I to dla wielu. Spotykali się po kryjomu. Tylko jaki miało to sens, skoro ona ze średnią (w liceum) 5.0 (lub wyższą) zadawała się z kimś kto ledwo co zdał do następnej klasy? Gdyby nie rodzice tego czubka szastający na prawo i lewo kasą, to wg mnie leżałby dzisiaj i kwiczał pod mostem. I może by się czegoś nauczył. Absurd, totalny absurd. Alice, jeśli chodzi o chłopaków to rzeczywiście miała dziwaczne standardy, ale zupełnie nie obchodziło ją co myślą o tym inni. "Bo liczy się nasza miłość, to że jesteśmy razem i czuję, że to właśnie ten!". Zrobiło mi się słabo, gdy przypomniały mi się jej słowa. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Jeszcze pół godziny temu śmiałyśmy się jak zawsze i plotkowałyśmy, kiedy nagle przyszedł Filip i po prostu wszystko spieprzył. Alice przy nim była sobą, ale coś w jej oczach - nie mogłam domyśleć się co to - delikatnie dawało mi do zrozumienia, że na mnie czas. Chłopak uśmiechnął się do mnie i po chamsku pocałował "swoją ukochaną" niby z tęsknoty, ale cały czas patrzył na mnie ukradkiem i szczerzył zęby. Miałam go dość. Z całej siły zamachnęłam się i nie zważając na to, że jest przyssany do mojej przyjaciółki kopnęłam go w tyłek, tak, że aż zawył z bólu. A kopa miałam naprawdę mocnego. I wtedy zaczęła się jazda. Nawet nie zorientowałam się kiedy mi ją zabrał. Po prostu stałam tam bezradna, bo moje słowa tak naprawdę uderzały w niewidzialny mur, który Filip utworzył sobie wokół Alice i wracały uderzając we mnie z taką siłą, że kręciło mi się w głowie. "Nie. To. Nie." Moje pierwsze słowa, które wypowiedziałam zgrzytając zębami. Przy samym wyjściu oboje obejrzeli się na mnie i Filip posłał mi buziaka. Odpowiedziałam mu środkowym palcem i jak najszybciej się stamtąd zmyłam. A potem? Uświadomiłam sobie, że on naprawdę może zrobić jej krzywdę. Teraz wiedziałam, po prostu to czułam, że zabrał ją w to miejsce, o którym z postronnych osób wiedziałam jedynie ja. "Muszę się spieszyć. Nie wiadomo co mu strzeli do tej jego pustej bani...". Z bijącym sercem i drżącymi dłońmi, wyciągnęłam z kieszeni komórkę i szybko zamówiłam taksówkę...

2 komentarze:

  1. Łał ale świetny początek, aż zachęca aby czytać dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. super :) no po prostu łał !!! :)

    OdpowiedzUsuń