Look'acze :)

piątek, 1 czerwca 2012



Chapter #3

Konar w prawej dłoni ciążył mi okropnie. Szłam wzdłuż hangaru powoli, płytko oddychając. Było tu parno i dusznie, a wszystko za sprawą wciąż parującego na środku jacuzzi. Kiedy byłam bliżej unosząca się nad nim fala gorąca uderzyła we mnie z taką siłą, że znienacka zaczęłam się pocić i dyszeć. Odsunęłam się i pociągnęłam nosem. Pachniało tu chlorem i czymś metalicznym. A do tego ten odór alkoholu. Wolną dłonią zatkałam sobie usta i nos, przedostałam przez ogromny pokój, zmierzając ku drzwiom, za którymi teraz była Alice razem z Filipem. Nachodziły mnie dziwaczne, sprośne myśli i chcąc je jak najszybciej od siebie odgonić przyśpieszyłam kroku. Z szybko bijącym sercem lekko popchnęłam uchylone drzwi, żeby zerknąć do środka. Było tam ciemno. Jak gdyby nagle po południu zapadł zmierzch, a chwilę potem północ. "Idealny klimat" Pomyślałam. Żadnego okienka, ani lufciku. Nic, a nic. Tylko słabe światełko kilku świec i to, które wpadało przez drzwi, za którymi stałam ja. Nie rozmawiali. Przodem do mnie, na dmuchanej poduszce siedziała Alice, jedynie w bikini i ciemnoczerwonym szlafroku zarzuconym na ramiona. Miała przymknięte oczy i wyglądała tak jak gdyby czegoś słuchała. Po chwili dotarło do mnie czego. Na przeciwko niej siedział Filip trzymający gitarę w ramionach i wygrywający kojące dźwięki. On też w bieliźnie. Alice kołysała się w rytm muzyki, zupełnie zapominając jakie niebezpieczeństwo na nią czyha. Filip nucił coś pod nosem. I to właśnie na nim się teraz skupiłam. Był jedynie kilka marnych metrów przede mną. Gdybym chciała mogłabym po cichu zrobić kilka kroków w przód i celnie wycelować gałęzią prosto w sam środek jego pustej czachy. Był w zasięgu ręki. Nie czekałam na nic więcej. To był idealny moment. Uchyliłam drzwi szerzej. Na szczęście nie zdradziły mnie skrzypnięciem. Postawiłam jeden cichutki i niepewny krok. Byłam w środku. Z tego miejsca widziałam, że jest to sypialnia i o mało co nie wypuściłam tego konara z rąk. Nie mieściło mi się w głowie, że oni... "Ej. A może to tylko wymysły, hm? Tyko spokojnie". Wychodziłam z założenia, że jeśli Alice miałaby zamiar zrobić TO, to byłabym jedną z pierwszych (jeśli nie pierwszą) z osób, które by o tym poinformowała. A jeśli nie? Potrząsnęłam głową i postawiłam kolejny krok. Pech chciał, że piosenka, którą wygrywał Nieboszczyk (teraz był dużo bledszy niż zazwyczaj), skończyła się akurat w momencie, w którym podniosłam wyżej rękę z konarem, a Alice otworzyła oczy. Kiedy nasze spojrzenia spotkały się obie zastygłyśmy w bezruchu, a na jej twarzy malowało się niedowierzanie zmieszane ze... wstydem? Pierwsza ocknęłam się ja. Przytknęłam palec do ust dając jej znak, żeby mnie nie wydała. Lekko kiwnęła głową, ale minę (chcąc, czy nie chcąc) miała tak zdradliwą, że spoglądający na nią Filip zauważył to i się odwrócił. Jego twarz natychmiast stężała. Ścisnęłam kij mocniej, wymierzając go w Filipa i zgięłam kolana, mając nadzieję, że to nada mi bardziej przekonywujący wygląd. Chociaż z drugiej strony pewnie wyglądałam jak nawiedzony Ninja. W ogóle go to nie ruszyło. 
- Wiesz, że naruszasz teren prywatny tak? - Jego głos był opanowany, ale zauważyłam, że był cały sztywny. - Za tym idą poważne konsekwencje. - Ciągnął. Wiedziałam, że to tylko i wyłącznie gra, ale jakoś nie miałam odwagi się poruszyć. Nie znajdywaliśmy się w neutralnym miejscu. Tu było inaczej. Filipowo. Jego teren. Potrzebował czasu. Powoli podniósł się z miejsca, wyprostował i teraz stał naprzeciw mnie w całej okazałości, a pozycję miał taką jakby chciał chronić Alice przed napastnikiem. Przyjrzałam się mu. Miał idealnie wyrzeźbione ciało, a przede wszystkim tors. Chyba już wiedziałam co, aż tak bardzo przyciągało moją przyjaciółkę do niego. Był w samych bokserkach, luźno zsuniętych na biodrach. Dostrzegłam na nich biały pasek z Calvina Kleina. Prychnęłam. 
- Nie obchodzi mnie to czy naruszam czy nie naruszam. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo tych, których kocham i na których mi zależy nie ma dla mnie żadnych granic. Zrobię wszystko, żeby ich chronić i bronić. Nawet jeśli groziło by to karą śmierci. Więc co mówiłeś?
Odchrząknął.
- Wybacz, ale chyba coś pomieszało Ci się w Twoim nędznym umyśle. Nikt tu nie potrzebuje Twojej pomocy. Nikt jej nawet nie chce. My się tu świetnie bawimy. Razem. A ty masz się stąd zaraz wynosić.
- Och, zamknij się. Dobrze wiesz, że nikt nie jest, aż tak głupi, żeby nie domyśleć się po co ją tu ciągniesz. - Wskazałam na Alice. - Powiedz mi jak te wasze wypady zazwyczaj się kończą. Pewnie oboje totalnie zalani lądujecie - Panie Boże chroń - razem w łóżku. A na drugi dzień nic nie pamiętacie i udajecie, że nic się nie stało? - Wiedziałam, że każde moje słowo raniło Alice,  ale ona nie rozumiała tego jaki Filip był naprawdę. Niczego nie dostrzegała. Zupełnie jakby ją omamił. 
- Jeśli zaraz nie wyniesiesz swojego zacnego zadka z tego domu to gorzko tego pożałujesz! 
Filip był rozzłoszczony. Udawał przed Alice, że moje słowa tak naprawdę go przejmują i niby go to rusza.
- Po pierwsze to nie jest dom. Bynajmniej ja od dziecka byłam uczona, że ten termin oznacza zupełnie co innego, od tego co tu widać. - Wymachiwałam konarem w prawo i w lewo. Lubiłam podczas przemowy sobie po gestykulować. - Po drugie bardzo chętnie sobie pójdę lecz z Alice. A po trzecie podciągnij te spodenki, bo coś Ci wystaje... 
Spojrzał w dół, zaczerwienił się i szybko je poprawił. 
- Dość tego. - Był wściekły i ruszył w moją stronę.
Oceniłam moje szanse w starciu z tym mutantem. Ja mająca jedynie kij oraz twarde podeszwy butów do obrony, kontra prawie dwu metrowy z mułami wielkości połowy arbuza facet. Nagle poczułam się taka malutka...
Kiedy odsunął się od Alice zauważyłam, że ona się nie rusza i tylko nieobecnym wzrokiem patrzy przed siebie. 
- Alice! - Krzyknęłam przestraszona bardziej tym widokiem, niż zbliżającym się Filipem. - CO ON CI ZROBIŁ?! - Wydarłam się. I szybko odwróciłam w jego stronę, bo był już tuż - tuż. Podniosłam kij wysoko i z całej siły pchnęłam przed siebie. Jednym zwinnym ruchem odrzucił go na bok, nawet nie drasnąwszy przy tym swojej gładkiej niczym model z okładki skóry i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Zrobiło mi się gorąco i miałam wrażenie, że świat pod moimi nogami chwieje się. Spróbowałam oprzytomnieć z niewielkim powodzeniem, ale zawsze jakieś było. Cofnęłam się kilka kroków i upadłam na podłogę.
- Niech to szlag. Niech Cię szlag idioto! - Wycedziłam. 
Filip pochylił się nade mną i uniósł moją brodę tak bym mogła spojrzeć mu prosto w oczy. Ściskał ją boleśnie, a ja bezskutecznie próbowałam mu się wyrwać. Z tej odległości był jeszcze bardziej przerażający niż zazwyczaj...
- I co teraz maleńka? - Jego chłodny oddech owiał mi twarz. Zaczęłam kaszleć. - Nikt Ci już nie pomoże... - Dźwignął mnie i podniósł do góry. - Jesteś teraz do mojej dyspozycji. - Omiótł mnie wzrokiem. Wisiałam w powietrzu, trzymana   przez tego szaleńca, odwrócona tyłem do Alice i przerażona jak nigdy w życiu. 
- Puść mnie! 
- Jak sobie życzysz. - Powiedział. Mogłam to lepiej przemyśleć. Wylądowałam na twardej niczym głaz podłodze i uderzyłam się w głowę. Przed oczami zamigało mi tysiąc gwiazdek. Nie miałam siły zaprotestować, gdy po raz kolejny poszybowałam w górę i tym razem wylądowałam na ścianie. Lewa ręka zaczęła mnie palić. Do oczu napłynęły mi łzy. Ból był niepowtarzalny. Resztami sił zahamowałam się, żeby się nie rozpłakać. Nie na jego oczach. Przecież właśnie o to mu chodziło. - Jesteś taka głupiutka. - Zaśmiał się szyderczo. - Taka naiwna. Taka jak Twoja siostra cioteczna. Widać, że to u was rodzinne. Przeraźliwie identyczne. - Zadał mi cios w żołądek. Zebrało mi się na wymioty. Poczułam smak krwi w ustach. Pochylił się nade mną.
- Możesz mi skoczyć. - Wściekła, splunęłam mu w twarz. Rzecz jasna wraz z krwią. Natychmiast odsunął się, ale jego mina nie zmieniła się. - Jesteś najbardziej rozpieszczonym, popieprzonym i dziwacznym dzieciakiem jakiego znam! Nie na widzę Cię rozumiesz?! - Wiem, że tylko pogarszałam sprawę, bo nie raniłam jego tylko siebie. Płuca rozrywał mi mój własny krzyk. - Jesteś chory i tyle!
Niespodziewanie szarpnął mnie za związane w kucyk włosy i odchylił moją głowę do tyłu.
- Odszczekaj to suko.
- Nawet na to nie licz popieprzeńcu. Mam Cię w...
Nie dokończyłam. Zaczęłam się cała trząść, bo to wszystko doprowadziło do tego, że on tracił nad sobą kontrolę. Podszedł do szafki i wyciągnął z niej ostry nóż, przypominający bardziej tasak.
- Chyba Cię pogięło człowieku. - Próbowałam udać, że ani trochę nie jestem przestraszona. Ani trochę... Ani... Nancy, co z Tobą?
Jednym susem znalazł się tuż obok mnie i przystawiał mi nóż do gardła. Teraz nie wytrzymałam po policzku spłynęła mi łza zmieszana z potem. Zerknęłam w stronę Alice. Jak zahipnotyzowana nie zmieniła swojej pozycji. Wyglądało to strasznie. Sama prosiłam się o śmierć. Gdyby tylko móc uratować moją przyjaciółkę. Wtedy mogłabym odejść ze spokojem. A tak to? Byłam zła za to, że wcześniej sparaliżował mnie strach. Teraz bym tak nie cierpiała. Ba. Na dzień jutrzejszy obudziłabym się żywa.
- Nie miło było Cię poznać. A teraz żegnaj. Miłej drogi na tamten świat. - Sunął nożem po moje szyj, krążąc na niej łuki.  
- Alice! - Oddychałam nierówno, starałam krzyczeć. - Nie daj się temu gościowi. Nie zniżaj się do jego poziomu, słyszysz?! - Filip naciął skórę na moim dekolcie. Poczułam piekący ból. - ALICE, BŁAGAM...
To były moje ostatnie słowa. Bezbronna i bezsilna poddałam się. Mój piękny dotąd świat zalała ciemność...

6 komentarzy:

  1. o boże ale świetna historia! pisz dalej, chce wiedzieć co będzie dalej! na prawde boskie!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Postaram się niedługo coś dodać ;D

      Usuń
  2. pisz dalej!! nie wiedziałam że umiesz tak świetnie pisać :)
    Natalia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, dzięki Johnny :D
      Twoje słowa uznania bardzo wiele dla mnie znaczą :):*

      Usuń
  3. NORMALNIE u was TO RODZINNE ;D Look na fb ;D
    NO KUR*A MAĆ to jest ZAJEBISTE(trzeba nazwać po imieniu;D)
    chciałabym tak pisać....
    twój na zawsze damski Loczek;D
    Marchewa ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha! Ten komentarz mnie rozwala! XD
      A Hazza na Fb suoddki, thanks :*
      To ty piszesz zajebiście i ku*wa koniec!
      Dzięki...

      Usuń